czwartek, 20 marca 2014

KAMIENIE W KIESZENIACH


Tytuł spektaklu "Kamienie w kieszeniach" ostatnio kilkakrotnie pojawiał się w moim życiu, jednak aż do dzisiaj, sztuka ta (od kiedy o niej usłyszałam) nie była wystawiana w Warszawie. Kiedy dowiedziałam się o magicznym miejscu jakim jest klub Karuzela - zlokalizowany na pograniczu Woli i Bemowa - nie mogłam sobie pozwolić na nie obejrzenie spektaklu. 

"Kamienie w kieszeniach" to sztuka autorstwa Marie Jones - irlandzkiej aktorki i dramatopisarki, a w polskiej wersji wyreżyserowana przez Łukasza Witt-Michałowskiego. Dwóch aktorów, piętnaście postaci i trzy Clip-Clopy. Tak w wielkim skrócie można podsumować to, co dzieje się na scenie przez ponad dwie godziny. Cytrynowa beza - to początek, a krowa zamyka całość. Oczywiście pojawiają się tytułowe kamienie, które w dramatyczny sposób odwracają bieg akcji i zmuszają widza już nie tylko do śmiechu, ale przede wszystkim do większej zadumy. 

Bartłomiej Kasprzykowski - Kamienie w kieszeniach,
foto: Paticia Patrice
Akcja jest szybka i bardzo zmienna, ClipClopy to spadają, to obracają się niemal bez końca, ale najważniejsi są przecież aktorzy ... . W siedem postaci wciela się Bartek Kasprzykowski - muszę przyznać, że tego aktora znałam do tej pory jedynie z roli filmowych, dlatego też przyjemność z oglądania go na scenie, była dla mnie tym większa. Już nie wspominając o tym, że być może jako pierwszy odkrył we mnie przyszłą gwiazdę ... Bardzo podoba mi się pomysł z wychodzeniem aktorów do widza. Moim skromnym zdaniem, nadal jest zbyt mało spektakli, które wciągałyby "do gry" publiczność... 

Na koniec zostawiam Mateusza Damięckiego, który na scenie współtowarzyszy Bartkowi to pojawiając się, to znikając, aby móc zmienić się w kolejną postać, a w sumie zagrał aż osiem bardzo skrajnych i diametralnie się od siebie różnych osób (chapeau bas)! Jedyne, czego mu naprawdę zazdroszczę w tej roli, to żelazna kondycja. Żeby tak skakać po scenie, "bawić się" ciężkimi rekwizytorami i jeszcze zmieniać głos w zależności od granej roli, to nie lada wyzwanie.

Czy warto się wybrać na "Kamienie w kieszeniach"? Ostatnio bywam w wielu miejscach oraz na różnych przedstawieniach i mogę z ręką na sercu przyznać, że dawno nie byłam pod tak wielkim wrażeniem precyzji, siły, a przede wszystkim gry aktorskiej obu panów. Więc jeśli tylko będziecie mieli okazję wybrać się na "kamienie", to nawet się nie zastanawiajcie, tylko kupujcie bilety! 

Patricia 

Mateusz Damięcki i Bartłomiej Kasprzykowski, Kamienie w kieszeniach, foto: Paricia Patrice

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz