środa, 25 grudnia 2013

O MAGII ŚWIĄT I KAWIE PRZY GORĄCEJ CZEKOLADZIE, CZYLI WYWIAD Z MATEUSZEM DAMIĘCKIM





Mateusz Damięcki - aktor, podróżnik, reżyser, tak często opisywany jest zarówno przez media, jak i w prasie. A dla mnie to po prostu Matt D., człowiek dla którego urzeczywistnianie nawet najmniej realnych marzeń nie jest rzeczą niemożliwą. To również człowiek, który nie tylko udzielił mi odpowiedzi na pytania dotyczące kawy, ale i uchylił rąbka tajemnicy o magii Bożego Narodzenia w jego rodzinnym domu. Życzę wszystkim miłej lektury oraz radosnych i przede wszystkim rodzinnych świąt Bożego Narodzenia!








Patricia: Czy lubisz kawę ?

Mateusz Damięcki: Bardzo lubię i chyba od zawsze ją lubiłem, bo kawa bardzo mocno należy do świata kultury. Dla niektórych ludzi kawa jest po prostu kawą, jednak jeśli jest to coś, do czego można dołożyć całą ideologię, to wówczas staje się to bardzo kulturalne. Poza tym jest to również biznes, na którym można zrobić bardzo dobre pieniądze, bo współczesny świat w dużej mierze kręci się wokół kawy. Dlatego ten napój szanuję i pod tym względem bardzo go lubię. Z drugiej jednak strony, ze względu na to, że podnosi ciśnienie, ja niestety nie mogę jej pić. Chodzi po prostu o to, że kawa źle działa na mój organizm, serce zaczyna mi szybciej bić i przez to nie czuję się komfortowo, aczkolwiek tak jak powiedziałem, szanuję kawę, tak jak można szanować whisky. Do whisky podobno trzeba dojrzeć, podobnie jak do kawy – są rzeczy do których po prostu się dorasta, które mają swoją kulturę, nie tylko ze względu na to jakim są produktem i czy są nam potrzebne, ale że maja do tego dopisaną swoją historię, jak na przykład to, że kawę można parzyć na bardzo wiele sposobów, że powstały zawody, które są bardzo ograniczone i ściśle związane z danym produktem. Chodzi mi o to, iż  nie można być po prostu barmanem i między innymi podawać kawę – w tym przypadku trzeba być baristą. W kawie bardzo podoba mi się to, że ma swoją ideologię oraz swój sznyt i zapach.

Kawa jest również bardzo widocznym elementem współczesnego świata. Ale są też ludzie którzy mówią, że to jest po prostu kawa, nie ma dla nich znaczenia jaka to jest kawa, piją ja na szybko nie mając na względzie całego procesu jej powstawania, czyli zbierania, suszenia, palenia, mielenia, a kończąc na sposobie jej serwowania. Historia od zerwania ziarna do podania filiżanki czarnego napoju, niezwykle mi się w kawie podoba, ale niestety nie mogę jej pić… (pauza) … tak się właśnie zastanawiam, czy gdybym pijał kawę, to jakim byłbym kawoszem? Czy byłbym kawoszem błyskawicznym i mógłbym zadowolić się zwykłym napojem kawopodobnym lub kawą rozpuszczalną czy celebrowałbym sam fakt picia kawy? Cóż, gdybym pijał kawę, to wydaje mi się że jednak byłbym takim zwykłym, „błyskawicznym” kawoszem, ale niestety nim nie jestem. Jednak lubię wszystko, co jest dookoła kawy, bo to nie tylko napój, ale również historia oraz ideologia jej serwowania. Wydaje mi się to bardzo szlachetne, że z takich elementów jak ten, składa się kultura człowieka. Bo zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu osób picie kawy, to może być ceremoniał.

Dla mnie zapach też jest bardzo ważny, to tak jak z magdalenką u Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”, kawa ma tak intensywny smak i zapach, że nie dziwię się, iż może wywoływać piękne wspomnienia, powroty do przeszłości. Kawa jest mocarna, ma siłę.


Patricia: A czy kiedykolwiek próbowałeś cukierki kawowe, jak np. „Kopiko”, gdzie podobno jeden cukierek odpowiada filiżance kawy ?

Mateusz: Tak i też nie mam z nimi zbyt dobrych wspomnień, jednak być może dlatego, że nie za bardzo próbowałem z nimi eksperymentować.


Patricia: Czyli jeśli nie kawa, to może herbata?

Mateusz: Herbata - tak, chociaż wszystko zależy od tego, co w danym momencie potrzebuje mój organizm. Moja ulubiona herbata jest z sokiem malinowym, miodem i cytryną. Właśnie taką zazwyczaj pijam na wzmocnienie odporności i zapobiegawczo przed przeziębieniem, kiedy temperatura za oknem zaczyna znacząco spadać. Jeśli chodzi o herbatę, jako codzienny napój, to pijam ją bardzo sporadycznie. Jednak we wspomnieniach mam rosyjskie celebrowanie picia herbaty. To jest inna kultura, zwłaszcza kiedy masz do dyspozycji samowar … To co jest specyficzne w piciu herbaty po rosyjsku, to kwestia dodawania cukru. W Rosji cukier podawany jest nie w takich kostkach, które znamy u nas w kraju, ale w naturalnych grudkach, kawałkach. Bierzesz taki kawałek cukru pod język i pijesz herbatę. Cukier z każdym łykiem herbaty powoli się rozpuszcza. Dla mnie to jest inny sposób picia herbaty, w pewien sposób dla nas Polaków egzotyczny, a przez to bardzo interesujący i oryginalny.


Patricia: Kawy nie możesz pić, a colę?

Mateusz: Od coli to jestem uzależniony. Kiedyś był nawet taki czas, że przez 8 czy 10 lat piłem jej ok. 1-1,5 litra dziennie i co dziwne, nigdy nie miałem problemów z nadwagą. Jednak jeśli chodzi o napoje ogółem, to zdecydowanie woda jest dla mnie na pierwszym miejscu. Po tym jak byłem z Magdaleną Różczką w Ghanie (przyp. aut.: akcja TVN i WWF Polska "S.O.S. dla świata") i zobaczyłem, że są ludzie, którzy nie mają wody, zacząłem ją doceniać. Dopiero w Ghanie zrozumiałem, że woda jest potrzebna do życia. Jak się wówczas okazało ludzie tam piją wodę, która jest jednym wielkim bajorem, a choroby na które najczęściej leczą się pochodzą właśnie z wody, ale nie tylko dlatego, że jest brudna, ale również dlatego, że jest oczyszczana chemikaliami. Połowa z tych ludzi trafia do szpitali dlatego, że nie oczyściła bagna, a druga połowa dlatego, że je czyściła i pozatruwała się chemikaliami, które tę wodę oczyszczają.

Życie ludzi w Ghanie jest w pełni podporządkowane trybowi pobierania wody, która jest daleko od wioski, często jest okresowa i prawie zawsze brudna. My tylko raz pomogliśmy przynieść wodę z „pobliskiego” akwenu i ledwo żyliśmy, a oni tak żyją każdego dnia. Tak więc świadomość posiadania wody w kranie, a w dodatku ciepłej i zimnej, naprawdę od tamtego wyjazdu, przestała być dla mnie tak oczywista i zacząłem ją dużo bardziej doceniać i zawsze pamiętam, że woda to podstawowy składnik wszystkich napojów, które piję i które sprawiają mi radość oraz przyjemność. Nawet jeśli masz sok, to on w głównej mierze również składa się z wody, która musiała zostać pobrana przez roślinę zanim ta wydała owoc. Woda jest bardzo ważna, a niestety statystyki naszego dbania o jej zasoby są bardzo złe, a wręcz okrutne pod tym względem. Dlatego też zachęcam wszystkich, do przywiązywania większej uwagi do tego, jak korzystamy z wody każdego dnia.


Patricia: Czy może jest jakiś szczególny, wyjątkowy napój, jaki utkwił w Twojej pamięci?

Mateusz: Jednym z moich ulubionych, aczkolwiek przez długie lata niedocenianych „napitków” jest kompot mojej mamy, który robiony jest tylko i wyłącznie na święta. Nigdy wcześniej go nie lubiłem i zawsze jak byłem dzieckiem, to z przerażeniem patrzyłem na mojego stryja, czy na mojego ojca i mamę, którzy go pili i uwielbiali. Ten kompot nie smakował mi, ponieważ wszystkie zawarte w nim suszone owoce mają bardzo intensywny i specyficzny posmak „suszu”. Jednak z czasem ten właśnie smak stał się dla mnie tak wysublimowany, specjalny, niepowtarzalny, oryginalny i właśnie bezpośrednio związany ze świętami Bożego Narodzenia. Teraz działa to właśnie tak, jak wspomniana wcześniej magdalenka u Marcela Prousta, jak w ciągu roku wypijam coś, co ma chociaż odrobinę posmaku tego suszu, wystarczy abym zamknął oczy i od razu widzę choinkę, mam karpia na stole – chociaż w rzeczywistości go nie mam, ale wyobrażam go sobie – i przenoszę się w świat mojego dzieciństwa, właśnie za pomocą smaku tego kompotu mojej mamy.


Patricia: Jakie są jeszcze potrawy, które goszczą na Waszym wigilijnym stole?

Mateusz: Mój ulubiony karp „po żydowsku” w wykonaniu mojej mamy (z marchewką, rodzynkami oraz migdałami i całość w galarecie), który jest bezbłędny. Zawsze też są ziemniaki w mundurkach przygotowane przez mojego tatę. Od lat już goszczą one na naszym stole, czasami w wersji z odrobiną masła albo z czerwonym kawiorem lub innym razem serwowane z serem. Nie może również zabraknąć tradycyjnej sałatki warzywnej, która robiona w ciągu roku nigdy nie smakuje tak wyjątkowo jak ta wigilijna. Dodatkowo śledź przygotowany przez mojego tatę (zwykły śledź z cebulą zalewany olejem słonecznikowym), którego już nauczyliśmy się z siostrą robić. Do tego zawsze jest postna zupa grzybowa z łazankami, przygotowywana na wywarze z borowików - również autorstwa mojego taty. Bardzo istotne w tradycji mojej rodziny jest to, że wszystkie potrawy są przygotowywane bardzo dokładnie, dla przykładu zupa jest tak cedzona, że na dnie wazy nic nie ma. Po zjedzeniu zupy jest pora na prezenty. Jak już wszyscy je rozpakują, to wówczas już na sam koniec podawany jest karp smażony „sauté”. Z potraw na słodko jest zawsze sernik na zimno przygotowywany przez moją mamę oraz ciasteczka robione przez moją siostrę i mamę.


Patricia: Oprócz wspomnianych już wcześniej pewnych napojów, również święta są „tym czymś” do czego trzeba dorosnąć, żeby docenić ich wartość?

Mateusz: Święta to dla mnie to bardzo pozytywny oraz rodzinny czas i tę tradycję pragnę kontynuować przez całe moje życie. Jak człowiek jest mały, to tak nie odczuwa świąt, ponieważ cały czas jest w domu. Jak jest się starszym, to zaczyna się życie w nieustannym pędzie, w biegu i ciągle ma się swoje sprawy. Gdy się człowiek trochę ustatkuje i zaczyna mu brakować najbardziej bezdyskusyjnego ciepła rodzinnego, to dopiero wówczas docenia to, co ma i wtedy każda minuta jest na wagę złota, każdą minutę przemienia – w swojej głowie - w godzinę. Dopiero z perspektywy czasu bardziej potrafię docenić swoje szczęście, które jest podstawą tych świąt.

Nawet jeśli ktoś nie ma rodziny albo takiego miejsca wspomnień, do którego może wracać, to wydaje mi się, że nie ma takiego momentu, kiedy nie można by było zacząć takiej tradycji - to zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Ja osobiście na pewno będę kultywował magię rodzinnych świąt, ponieważ mam ją „na wyciągnięcie ręki”. Tradycja w moim przypadku polega na tym, że przygotowaniem świąt od zawsze zajmowali się głównie moi rodzice. Jednak coraz częściej, jak tylko mam z siostrą chwilę, staramy się nie tylko im pomóc rodzicom, ale również „podpatrzeć” receptury, sposoby przygotowania potraw i co najważniejsze pobyć wszyscy razem, w rodzinnym gronie. Trzeba pamiętać, że nigdy nie jest za późno, aby wspólnie celebrować Boże Narodzenie.

Najważniejsze jest, aby każdy z nas miał świadomość tego, o co tak naprawdę chodzi w tym wyjątkowym czasie. Abyśmy umieli docenić magię i tajemnicę świąt, która polega przede wszystkim na możliwości bycia z bliskimi, z rodziną, z tymi których kochamy najbardziej. Czego Wam i sobie w te święta życzę


Bardzo dziękuję za rozmowę.
Patricia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz